Jak odkryłem fotografię analogową

Jak odkryłem fotografię analogową

Jeśli zainteresowała Cię fotografia analogowa i zastanawiasz się jak się za nią zabrać, to ten tekst jest właśnie dla Ciebie.

Mam prawie 40 lat i, mimo wszystko, do niedawna nie miałem większej styczności z fotografią analogową. Jasne, pamiętam, jako dziecko, że rodzice robili zdjęcia rodzinne „małpkami”, ale nigdy specjalnie mnie to nie interesowało w tamtych czasach. Jako dorosły człowiek wkręciłem się w fotografię, ale było to już w erze cyfrowej. I pomimo kilkunastu lat spędzonych jako fotograf-amator, dopiero niedawno fotografia analogowa zaczęła przykuwać moją uwagę – głównie dzięki social mediom.

Dlaczego fotografia analogowa?

Fotografia analogowa zdaje się przeżywać prawdziwy renesans, niczym płyty winylowe. Ludzie coraz chętniej sięgają po klisze, a ceny używanych aparatów analogowych zaczęły szybować w górę na serwisach aukcyjnych.

Warto zadać sobie pytanie, skąd to nagłe ożywienie w temacie, który wydawał się być pogrzebany od wczesnych lat dwutysięcznych. Myślę, że składa się na to wiele czynników i można tutaj wymienić choćby niechęć do zdjęć wykonywanych smartfonami, które są często zbyt wyostrzone, pełne efektów HDR i nazbyt cyfrowe, jeśli mogę się tak wyrazić. Coraz więcej ludzi jest zwyczajnie przebodźcowanych nadmierną ilością elektroniki i ekranów w ich życiu. Ludzie porzucają cyfrowe narzędzia i szukają analogowych odpowiedników – i jest to coraz bardziej wyraźny trend. Oczywiście na zwiększone zainteresowanie fotografią analogową ma też wpływ moda. Sam jestem tego najlepszym przykładem – gdyby nie social media, to pewnie nie zainteresowałbym się tym tematem.

Tak jak mechaniczne zegarki czy wspomniane wcześniej winyle, fotografie analogowe mają moim zdaniem „duszę.”

Jednak dla mnie największym argumentem przemawiającym za fotografią analogową jest estetyka tych zdjęć, którą trudno odzwierciedlić w cyfrowych odpowiednikach. Tak jak mechaniczne zegarki czy wspomniane wcześniej winyle, fotografie analogowe mają moim zdaniem „duszę”. Estetyka tych zdjęć – kolory, plastyka, ziarno – budzą we mnie jakiś trudny do opisania sentyment, który nie jest racjonalny, ale trudno zaprzeczyć jego istnieniu, gdy już się go dostrzeże. Dlatego, po miesiącach przeglądania Instagrama i YouTube’a, postanowiłem sprawdzić, czy odnajdę się w tym anachronicznym medium.

Zejście na plażę we Władysławowie
Zejście na plaże we Władysławowie, 2025. Fotografia analogowa wykonana aparatem Kodak Ektar H35N na kliszy Kodak Gold 200.

Wybór aparatu

Do pierwszego kontaktu z fotografią analogową postanowiłem podejść bardzo budżetowo. Na fotografię jako hobby wydaję już i tak znacznie więcej, niż chciałbym przed sobą przyznać, dlatego przynajmniej tutaj stwierdziłem, że zacznę swoją przygodę z analogiem „po kosztach”.

Po pierwsze warto zaznaczyć, że generalnie nie produkuje się w dzisiejszych czasach nowych aparatów analogowych, poza kilkoma wyjątkami. Na rynku, w momencie pisania tego artykułu, dostępny jest Pentax 17, Rollei 35 AF oraz reedycja Leici M6 (ale ta ostatnia chyba nie jest już produkowana, mimo że można jeszcze kupić nówki w Internecie). Poza tymi trzema aparatami jest jeszcze kilka „plasticzaków”, w tym Kodak Ektar H35N, na który padł mój wybór. Reszta opcji to używane aparaty z epoki analogowej. Oczywiście nie ma nic złego w używanym sprzęcie i można trafić perełki, ale trzeba się na tym znać, albo poświęcić mnóstwo czasu na research, którego ja osobiście, w tym momencie życia, w którym jestem, nie posiadam.

Pomost nad jeziorem Zdworskim, Matyldów 2025
Pomost nad jeziorem Zdworskim, Matyldów 2025. Fotografia analogowa wykonana aparatem Kodak Ektar H35N na kliszy Kodak Gold 200.

Kodak Ektar H35N

Jak przed chwilą wspomniałem, mój wybór padł na Kodak Ektar H35N dlatego, że jest dostępny nowy, jest tani i jest aparatem półklatkowym, co oznacza, że na jednej klatce filmu 35 mm pozwala zapisać dwa pionowe zdjęcia. Dzięki temu, na standardowej rolce 36 klatek, możemy wykonać 72 zdjęcia. Jest to ogromnie pomocne ze względu na wysokie koszty kliszy, wywoływania i skanowania negatywów.

Jeśli już jesteśmy przy kosztach, to tylko wspomnę, że najtańsze klisze zaczynają się w okolicach 45 PLN za rolkę (np. Kodak Gold 200), ale za lepsze (np. Kodak Portra 800) trzeba już zapłacić ok. 110 PLN za rolkę. Do tego trzeba doliczyć koszty wywołania i skanów negatywów w okolicach 40–50 PLN za rolkę. Koszty bardzo szybko się tutaj kumulują. Dlatego uważam, że przynajmniej na początku, kiedy nie jesteś pewien, czy to hobby dla Ciebie, warto zainteresować się aparatem półklatkowym, żeby zwyczajnie móc zrobić więcej zdjęć. Tak zrobiłem ja i tuż przed latem 2025 zaopatrzyłem się w Ektara H35N oraz trójpak Kodak Gold 200.

Kodak Ektar H35N jest za to bardzo poręczny i lekki, bez problemu mieści się w kieszeni spodni (…)

O samym aparacie nie mam zbyt wiele do powiedzenia poza tym, że jest. I to właściwie tyle. Jest to bardzo prosta plastikowa puszka, z plastikowym obiektywem, nie ma w niej absolutnie żadnych ustawień. Obiektyw ma 22 mm, przesłonę f/11, czas migawki 1/100 s. Jedyna realna decyzja, jaką można podjąć jako fotograf (poza kadrem), to włączenie lub wyłączenie flasza (zasilany paluszkiem AAA).

Kodak Ektar H35N jest za to bardzo poręczny i lekki, bez problemu mieści się w kieszeni spodni, a ze względu na jego plastikową konstrukcję nie ma strachu, że coś uszkodzimy. Osobiście bardzo mi się to podobało podczas użytkowania tego sprzętu, bo kompletnie nie musiałem o niego dbać i mogłem się skupić na tym, gdzie jestem, z kim jestem i co robię. Myślę, że to właśnie idealnie wpasowuje się w ideę takiej wakacyjnej zabawki wielokrotnego użytku.

Zanim przejdę do wrażeń z korzystania z tego sprzętu, przyznam się, że popełniłem błąd z doborem kliszy do tego aparatu. Wybrałem Kodak Gold 200, a ISO 200 w połączeniu z przesłoną f/11 i migawką 1/100 s sprawia, że aparat nadaje się jedynie do fotografowania w słoneczne dni. Już po pierwszej rolce filmu zorientowałem się, że trzeba tutaj bardzo hojnie korzystać z wbudowanego flasza, nawet w najmniejszym cieniu. Dlatego myślę, że znacznie lepszym wyborem byłaby klisza z ISO 400, np. Kodak Ultramax 400 (który często jest sprzedawany w pakiecie z tym aparatem).

Pomost w Matyldowie
Pomost w Matyldowie nad jeziorem Zdworskim, 2025. Fotografia analogowa wykonana aparatem Kodak Ektar H35N na kliszy Kodak Gold 200.

Wrażenia

A jak wygląda robienie zdjęć aparatem Kodak Ektar H35N w praktyce? Jest to na pewno bardzo ciekawe doświadczenie, które wymaga nieco innego podejścia do robienia zdjęć – choćby ze względu na brak ustawień manualnych. Ograniczona ilość dostępnych ujęć na rolce sprawia, że trzeba zwolnić i bardziej celebrować sam proces. Szukanie korzystnego światła staje się nie tyle dobrą praktyką, co niezbędnym narzędziem do tego, aby zdjęcia były odpowiednio doświetlone, a nasz obiekt odpowiednio wyeksponowany. Same kadry stają się bardziej przemyślane – nie strzelamy na oślep, tylko chcemy, aby nasze ujęcia miały jakiś cel. Jak wspomniałem, często musimy decydować się na używanie flasza – to jest coś, czego w fotografii cyfrowej nie robiłem praktycznie nigdy. W końcu nie mamy tutaj ani automatycznego, ani ręcznego ustawienia ostrości. Szeroki kąt w połączeniu z wysoką wartością przesłony sprawia, że wszystko w odległości od 1 m do nieskończoności będzie ostre, więc musimy też odpowiednio komponować nasze kadry, aby to uwzględnić.

Po tym, jak skończymy rolkę, musimy jeszcze ją wywołać i zeskanować negatywy. Jest to dodatkowy fizyczny krok, który musimy wykonać – rolkę filmu trzeba fizycznie zanieść do laboratorium lub ewentualnie wysłać ją kurierem. W Warszawie nie miałem większych problemów ze znalezieniem odpowiedniego punktu, a mój wybór padł na Fotoformę przy metrze Centrum. Ogromnym plusem jest fakt, że zapisują zdjęcia z aparatów półklatkowych jako osobne pliki – co nie jest standardem, z tego co udało mi się zorientować. Nie jest to też sponsorowana reklama, po prostu dzielę się swoim doświadczeniem.

Dla mnie otwieranie linku ze skanami i oglądanie gotowych zdjęć po raz pierwszy było takim mini prezentem gwiazdkowym.

Te dodatkowe kroki są z jednej strony czymś niewygodnym – bo trzeba ruszyć cztery litery i trzeba poczekać, a z drugiej strony sprawiają, że cały proces staje się nieco ekscytujący. Nie dostajemy wyniku od razu, a przez to, że musimy wykonać te dodatkowe kroki i poczekać, to zaczynamy się zastanawiać, jaki będzie efekt końcowy, czy zdjęcia „wyszły” itd. Dla mnie otwieranie linku ze skanami i oglądanie gotowych zdjęć po raz pierwszy było takim mini prezentem gwiazdkowym. W przypadku zdjęć cyfrowych ta ekscytacja praktycznie nie występuje, bo często oglądam, co udało mi się uchwycić, jeszcze na ekranie aparatu.

Efekty

Co do samego efektu końcowego i otrzymanych zdjęć, to muszę powiedzieć, że osiągnąłem to, czego oczekiwałem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Choć technicznie zdjęcia pozostawiały na początku wiele do życzenia, to już właściwie od pierwszej rolki miały ten klimat i duszę, której szukałem, zwłaszcza zdjęcia rodzinne, których tutaj nie będę publikował. Z czasem jednak udało mi się poprawić swoją technikę, wziąłem poprawki na szeroki kąt obiektywu, małą ilość światła padającą na kliszę czy dosyć powolną migawkę i kolejne rolki przynosiły coraz lepsze efekty i dostarczały większy odsetek zdjęć, które warto wydrukować i włożyć do rodzinnego albumu.

Piesek w plamie słońca
Nasz nieco prześwietlony pies, Żelka. Fotografia analogowa wykonana aparatem Kodak Ektar H35N na kliszy Kodak Gold 200.

Kolory, gra światła i cieni, charakterystyczny szum są takie, jakie sobie wyobrażałem, co nie znaczy, że są idealne. Dlatego lubię wprowadzać drobne poprawki do swoich fotografii w postprodukcji. Nie uważam tego za świętokradztwo, ale wiem, że są w tej kwestii dwa walczące ze sobą obozy. Nie chcę jednak nikomu narzucać swojego zdania.

Co dalej?

Mój pierwszy kontakt z fotografią analogową uważam za więcej niż udany. Dostałem to, czego oczekiwałem, a nawet więcej, ponieważ cały proces i obcowanie z nowymi doświadczeniami dał mi naprawdę dużo frajdy. Jeśli jeszcze nigdy nie miałeś kontaktu z fotografią analogową, lub było to bardzo dawno temu, to z całego serca polecam. Przy budżetowym podejściu, tak jak w moim wykonaniu, nie są to jakieś gigantyczne koszty, a samo doświadczenie jest tego moim zdaniem warte.

Osobiście cały czas się zastanawiam, jak dalej potoczy się moja przygoda z fotografią analogową. Z jednej strony chciałbym podejść do tematu bardziej na poważnie i zacząć więcej korzystać z tego medium. Intensywnie rozważam zakup nowego Pentaxa 17, brałem też pod uwagę zakup jakiegoś używanego aparatu automatycznego, np. z serii Olympus MJU. Z drugiej zaś strony, nie wiem jednak, czy się na to zdecyduję, ponieważ codzienne koszty eksploatacji w postaci kliszy i wycieczek do labu sprawiają, że mój entuzjazm nieco maleje. Prawdopodobnie nadal będę fotografował głównie cyfrowo, a fotografię analogową pozostawię na specjalne okazje, np. takie jak rodzinne wakacje. Dzięki temu nadal będę mógł celebrować proces i poczuć się trochę jak w latach 90-tych 🙂

Michał
Fajnie, że wpadłeś na mojego bloga! Opowiadam tutaj o swoich pasjach takich jak fotografia, zegarki, gry komputerowe, czy podróże. Jeśli kręcą Cię podobne tematy to chyba się dogadamy.

Skomentuj