Casio G-Shock GW-M5610U – zegarek prawie idealny
Casio G-Shock GW-M5610U to przedstawiciel serii tzw. „kostek” Casio, której historia sięga 1983 roku. Jest to zegarek przez wielu uznawany za kultowy i w tej recenzji chciałbym postawić i rozwinąć tezę, że prawdopodobnie jest to jedyny zegarek jakiego potrzebujesz.
Kilka słów wstępu
Aby nakreślić tę narrację muszę nieco przybliżyć swoją osobę, zwłaszcza, że jest to pierwszy tekst na tym blogu. Otóż jestem entuzjastą i kolekcjonerem zegarków od prawie 15 lat. Kupowałem, nosiłem, wymieniałem oraz recenzowałem (na nieistniejącym już blogu lug2lug.eu) setki zegarków od najtańszych wypustów z Aliexpress po zegarki uznawane powszechnie za luksusowe pokroju Omegi czy Panerai. Oczywiście są ludzie w polskim i światowym Internecie, którzy mają znacznie większe doświadczenie ode mnie, ale mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że „liznąłem” co nieco tematu.
W zegarkach cenię sobie nie tylko praktyczność, ale lubię również rozkoszować się tą całą otoczką z nimi związaną. Znaczenie ma dla mnie historia marki, jakość wykonania, mechanizmy, niezawodność, wytrzymałość, ponadczasowość i wszelkie inne „duperele” przekazywane nam w materiałach marketingowych. Zegarek nie jest dla mnie jedynie narzędziem, ale przede wszystkim gadżetem, który pozwala mi na ekspresję tego kim jestem.

I tutaj dochodzimy do pewnego przewartościowania, które nastąpiło w mojej głowie po zakupie tego modelu. Omawiany dziś Casio G-Shock GW-M5610U nie jestem moim pierwszym zetknięciem się z tą marką, miałem już kilka podejść w postaci CasiOak, miałem nawet kostkę w metalowej kopercie, ale żaden z tych zegarków nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak 5610U. Casio zawsze kojarzyło mi się z tanimi sprawdzonymi narzędziami, ale nigdy nie traktowałem zegarków tej marki jako coś co chciałbym nosić na co dzień, a bardziej jako dodatek do mojej kolekcji.
M6510U – G-Shock, który zmienił wszystko
Po kilku tygodniach spędzonych z GW-M5610U, to podejście całkowicie się zmieniło. Właściwie od pierwszego momentu byłem oczarowanym tym zegarkiem. Design nawiązuje bezpośrednio do pierwszego modelu G-Shocka z 1983 roku, DW-5000C. Czarna matowa koperta oraz pasek wykonane z syntetycznej żywicy, czytelny ekran LCD, czerwone akcenty na tarczy zegarka, klasyczna czcionka, wszystko to sprawia jakbyśmy cofnęli się w czasie do lat 80-tych i 90-tych.
…ale właśnie chodzi o to poczucie, że nawet gdybym wylądował na bezludnej wyspie to mój zegarek sobie poradzi
Nie uświadczymy tutaj topornej koperty ze stali nierdzewnej czy szafirowego szkła, przez co zegarek jest bardzo lekki i waży zaledwie 70g. Nie oznacza to jednak, że G-Shock jest tandetnie wykonany, wręcz przeciwnie. Zegarki te zostały zaprojektowane tak żeby znieść wszelkie przeciwności losu czy to na lądzie, w wodzie czy w powietrzu. Może to kwestia ulegania marketingowi, ale mając na ręku GW-M5610U, naprawdę mam poczucie, że jest to rzecz praktycznie niezniszczalna, która nigdy mnie nie zawiedzie. I chyba właśnie ta cecha w połączeniu w ogniwem solarnym oraz synchronizacją radiową, sprawiły, że zakochałem się w tym zegarku.

To poczucie, że mam na ręku narzędzie, które nie wymaga ustawiania czasu, nakręcania, wymiany baterii, które mogę zabrać na spacer z dzieckiem, pracować z nim w ogrodzie, czy nurkować w oceanie albo wspinać się na najwyższe szczyty górskie, sprawia, że jest to zegarek magiczny. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie potrzebuję tak wytrzymałego zegarka, bo ani nie nurkuję ani nie wspinam się po górach, ale właśnie chodzi o to poczucie, że nawet gdybym wylądował na bezludnej wyspie to mój zegarek sobie poradzi. Oczywiście jest to głupie i pretensjonalne, ale kto mi zabroni?
Ten, który wyparł inne zegarki
Właśnie dlatego Casio G-Shock GW-M5610U sprawił, że zmieniłem swoje podejście do Casio jak i do G-Shocków. Dzięki niemu nie tylko zacząłem bardziej doceniać tę markę, ale również sprawił, że wszystkie inne moje zegarki w kolekcji stały się… niepotrzebne? Wiem, że z punktu widzenia osoby, która fascynuje się zegarkami to bardzo odważna tez, ale im dłużej o tym myślę tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tak właśnie jest. Oczywiście nadal doceniam pozostałe zegarki w mojej szkatułce, ale wstając rano nie mam już dylematu jaki zegarek dzisiaj założyć bo wiem, że będzie to 5610U. Pozostałe zegarki zostały oddelegowane do kategorii „na specjalne okazje”.
Przegląd najważniejszych cech
Nie chcę aby ten tekst był typową techniczną recenzją zegarka bo tych jest całe mnóstwo w Internecie i na YouTubie, zwłaszcza, że jest to bardzo popularny model. Dlatego nie będę się skupiał na technicznych aspektach takich jak wymiary, oznaczenia modułu, funkcje itd. Jednak chce zwrócić uwagę na kilka aspektów, które według mnie sprawiają, że jest to model wyjątkowy.
Jak już wspomniałem na wstępie, zegarek designem bardzo mocno nawiązuje do pierwszego modelu G-Shocka z 1983 roku. Design ten ma już bez wątpienia status kultowego i doczekał się niezliczonych iteracji i wersji kolorystycznych. Widząc sylwetkę zegarka nawet z daleka trudno pomylić go z czymkolwiek innym, jest on łatwo rozpoznawalny nawet dla ludzi, którzy nie są zegarkowymi nerdami. Pojawiał się on w wielu filmach, np. Speed czy Mission: Impossible 2, a ostatnio wypatrzyłem kostkę nawet na zwiastunie najnowszego sezonu Stranger Things.
Względem oryginalnego DW-5000C, omawiany dziś G-Shock jest natomiast uzbrojony w nowoczesne technologie. W przeciwieństwie do swojego starszego kuzyna nie wymaga regularnej wymiany baterii ponieważ jest zasilany przez ogniwo słoneczne, którego żywotność to ok 20 lat. Po tym czasie prawdopodobnie będzie trzeba wymienić akumulator magazynujący energię i zegarek nadal będzie mógł działać.

Drugim bardzo praktycznym upgradem w stosunku do pierwowzoru jest Multi Band 6 czyli radiowa synchronizacja z zegarami atomowymi, która sprawia, przynajmniej w teorii, że zegarek jest zawsze idealnie punktualny. Piszę „w teorii” ponieważ w praktyce jest mi dosyć ciężko uzyskać synchronizację w najbliższa wieżą, która znajduje się w Niemczech. Automatyczna synchronizacja jeszcze nigdy u mnie nie zadziałała (mieszkam w Warszawie), natomiast ręcznie udało mi się wymusić synchronizacje jedynie w otwartym terenie, gdzie nie było żadnych wysokich budynków w zasięgu wzroku. Synchronizacja wymaga też stania w bezruchu przez kilku minut co nie jest takie praktyczne. W rzeczywistości jednak nawet bez synchronizacji raz ustawiony G-Shock będzie niezwykle punktualny i przebije 99% zegarków mechanicznych.

Wady?
Jedna rzecz, która uważam za drobną wadę jest podświetlenie zegarka. I to tak naprawdę czepianie się z mojej strony bo podświetlenie działa świetnie, niebieska dioda LED oświetla całą tarczę, można nawet włączyć automatyczne podświetlenie gdy zbliżamy nadgarstek do twarzy, można tez regulować długość podświetlenia (do wyboru 1 lub 3 sekundy). Czepiam się bo we wcześniejszych modelach podświetlenie było elektroluminescencyjne i wyglądało ciut efektowniej niż dioda LED w obecnym modelu. Nie zmienia to oczywiście w żaden sposób funkcjonalności zegarka, jest to jedyny kwestia preferencji (oraz Excela u ludzi zarządzających budżetem w Casio).

Dla kogo jest to zegarek?
Dla kogo jest w takim razie Casio G-Shock GW-M5610U? Jeśli cenisz sobie sprawdzone rzeczy i szukasz zegarka, który będzie w stanie sprostać każdemu zadaniu czy po prostu chcesz mieć zegarek, którego nie trzeba „niańczyć” tylko wystarczy go raz nastawić i nie przejmować się bateriami, serwisem, korygowaniem godziny, to jest to produkt dla Ciebie.
Jest to świetny zegarek zarówno dla „zwykłych” ludzi jak i dla entuzjastów czasomierzy, jest to również zegarek, który jest relatywnie tani. Piszę relatywnie ponieważ okolice 500 PLN to nie jest mała kwota za urządzenie, które pokazuje czas, z drugiej strony w kontekście tego jak kosztowne potrafi być hobby zegarkowe, jest to cena bardzo niska. Zegarek ma praktycznie zerowe koszty eksploatacji i jest bezawaryjny. Po jakimś czasie może pojawić się konieczność wymiany paska i bezela, ale jest to coś co śmiało można zrobić samemu, a części zapasowe nie są specjalnie drogie. Natomiast po ok 20 latach może zaistnieć konieczność wymiany akumulatora, ale myślę, że jest to tak odległa wizja, że mało kto będzie się tym przejmował w momencie zakupu.
Subiektywnie dodam, że nie bez znaczenia jest też fakt, że „kostka” daję masę radości z codziennego użytkowania.
Jest to w końcu zegarek, który ma potencjał zastąpić wszystkie inne zegarki ze względu na swoją użyteczność (nie sądziłem, że tak często będę korzystał z timera czy alarmu i teraz trudno mi korzystać z analogowego zegarka bez tych funkcji). Do pełnej idealnej kolekcji przydać się może jakiś „garniturowiec” na specjalne okazje, który stworzy z G-Shockiem niezastąpiony duet. Subiektywnie dodam, że nie bez znaczenia jest też fakt, że „kostka” daję masę radości z codziennego użytkowania. Mimo, że jest to zegarek tak lekki, że praktycznie zapomina się o tym, że ma się go na nadgarstku to ciągle łapię się na tym, że zerkam na nadgarstek aby na niego popatrzeć. I w najbliższej przyszłości nie zamierzam tego zmieniać.











